Jednak tu już miłe zaskoczenie (po nieco negatywnym ze względu na zakończenie poprzedniej części) na samym początku. Brak roztrząsania związku Aislinn z Keenanem czy Sethem. Autorka przenosi nas nieco w czasie - jak z biegiem czytania możemy się zorientować - o kilka miesięcy od wydarzeń związanych z Keenanem i jego matką Beirą. Tutaj poznajemy nieco bliżej jedną z wcześniejszych przyjaciółek Aislinn, Leslie.
Coś co bardzo podoba mi się u autorki, to nieidealny świat bohaterów. Leslie żyje z ojcem pijakiem i bratem narkomanem (w dodatku dilerem), sama pracuje i zarabia, gdzie w porannych godzinach uczęszcza do jednej z lepszych szkół w mieście. Do tego boryka się z traumatycznymi wręcz przeżyciami, jakimi nie dzieli się z nikim. Na domiar złego zostaje wplątana - niemal na własne życzenie - w dziwny świat wróżek, gdzie trafia do Mrocznego Dworu. Naturalnie wbrew pozorom nic nie zmienia się na lepsze...
Przyznam szczerze, że jestem zdecydowanie bardziej zadowolona z przeczytania tej pozycji niż wcześniejszej. Dlaczego? Może dlatego, że Leslie jest nieidealna w idealnym zamyśle autorki? Być może powodem są jej relacje z innymi bohaterami książki jak Niall czy Irial? Albo przyciągnęła mnie bardziej wewnętrzna walka dziewczyny z samą sobą (i całą resztą świata) o przetrwanie? Każdy z tych argumentów jest tak samo mocny i naprawdę ciężko jednoznacznie przyznać mi, skąd we mnie aż tak duży sentyment do tej części. Choć równocześnie pragnę, żeby kolejna okazała się jeszcze bardziej interesująca niż te dwie razem wzięte. Mam szczerą nadzieję, iż w tych moich pragnieniach pani Marr się zrealizuje, bo naprawdę cenię autorkę za pomysłowość, ale również skrupulatność.